Regulamin bloga:

1. Notki zamieszczane będą co tydzień, jeżeli leniwa strona Harushi nie będzie się odzywać.
2. Wszelkie komentarze zawierające wulgaryzmy i spam, będą usuwane.
3. Krytyka, owszem, ale tylko konstruktywna.
4. Jak większość osób piszące f-f o SK, kieruję się anime, ale nie mordujcie, jeżeli wmiesza się co nieco z mangi.
I na końcu, życzę miłej lektury. ;)

sobota, 10 września 2011

4. Nothing Else Matters.

- Kogo my tu mamy... - powiedziały w tym samym momencie wbijając swój wzrok w plecy trzech dziewczyn. Owe szamanki znane były jako Hana-Gumi. Czując na sobie czyjś wzrok obróciły się na krzesłach. Nikita zmierzyła wzrokiem wszystkie nastolatki, tak same jak uczyniły to one. Jednak jej wzrok zatrzymał się na rudowłosej. Między ich spojrzeniami można było zobaczyć wręcz pioruny ciskane między sobą. Po chwili dziewczyny stały z sobą twarzą w twarz. Niebiesko-włosa i blondynka, jak również i Anna nie zorientowały się jeszcze, czemu takie napięcie panuje między Mattie a Indianką. Jednak po chwili wszystko się wyjaśniło. Obie szamanki ubrane były niemal identycznie. Ogrodniczki założone na ciemny T-shirt i buty za kostkę.
- Lepiej wyjdźcie na dwór - odezwał się barman o niepokojąco znajomym głosie. Nic dziwnego, iż uprzedzał fakty. Dziewczyny ściskały już swoje dłonie na broniach. Najwyraźniej cała kłótnia pod tytułem „Czemu podrabiasz mój styl?” odbywa się między ich spojrzeniami. Czasami słowa są zbędne...
- Karim? - zdziwiła się Kyoyama. Nie wiedziała, że Indianim prowadził więcej niż jedną knajpkę.
- To co, wyjdziecie na zewnątrz, czy zmierzacie zdemolować lokal? - zirytował się szaman. Odnawianie całego wystroju będzie go kosztować fortunę!
Drużyna Hana-Gumi, Nikita, Anna i kilku gapiów wyszło na zewnątrz. Nikita automatycznie skierowała swoje kroki na piaszczyste wzniesienie. Matilda i cała reszta podreptali za szamanką. Zdjęła z pleców skórzany plecak i wypuściła Narę z jej 'nagrobka'.
- Ach, jak fajnie rozprostować kości - samurajka zaczęła się przeciągać z małym uśmiechem błąkającym się na jej twarzy.
- Ty nie masz kości - zauważyła sarkastycznie Nikita przy tym samym wyginając palce.
- Widzę, że jesteś nie w humorze.
- Nikt nie będzie mi zarzucał podrabiania czyichś ciuchów- mruknęła poprawiając sobie bandanę z wzorem jej plemienia.
- Wyrazy współczucia dla tej, z którą będziesz walczyć – powiedział jej duch stróż ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
- Poplecznikom Wielkiego Złego się nie współczuje - oświadczyła chłodno czarnowłosa.
- Rozumiem – w czasie tej rozmowy, wokół dziewczyn zaczęła się zbierać grupka gapiów. Ostatnio dało się słyszeć narzekania, na nudę i brak ciekawych zdarzeń. Nawet w barze zrobiono sobie małą przerwę by oderwać się trochę od realiów dnia codziennego.
- Karim? - szamanka znacząco spojrzała na przyjaciela ojca.
- Dobra, mogę nadzorować - westchnął zrezygnowanym głosem i staną pomiędzy nią a rudowłosą..
- Przydałoby się ustalić zasady - odezwała się Nikita - no to może tak, jak w I rundzie Turnieju. Dopóki któraś z nas nie straci całego foryoku, a jestem pewna, że to będziesz ty.
- Chciałabyś - odparowała Matilda wyciągając przed siebie swoją lalkę.
- Start! - do ich uszu doszedł krzyk sędziego. Lalkarka wykonała pierwszy ruch i zaatakowała, zanim ktokolwiek zareagował.
- Latarenko, Rozdarcie Halloween! - krzyknęła do swojego ducha.
- Jakie dziecinne zagrania - Nikita zakpiła ze swojej przeciwniczki. - Nara, do dzirytu!
Jej włócznia, mimo kontroli ducha, nie błyszczała od foryoku, tylko wyglądała jak podwójne medium. Zmieniła kolor grotu na bordowy a rękojeści na biały i cały oszczep powiększył się parokrotnie.
Mattie uśmiechała się pod nosem. Ta cała szamanka nawet nie próbuje się bronić! Prościzna. Jednakże z chmary pyłu pozostałym po uderzeniu gotki wyłoniła się uśmiechnięta od ucha do ucha Nikki z przerzuconą przez ramię dzidą.
- No i co się śmiejesz jak głupi do sera? To była dopiero rozgrzewka - wycedziła przez zaciśnięte zęby Matilda.
- O nie, teraz moja kolej, koleżanko - powiedziała pewnym głosem czarnowłosa i ruszyła na rywalkę. - Nara, Atak Wojenny!
Naparła na Latarenkę, która całą swoją siłą próbowała zablokować uderzenie.
- Tylko na tyle was stać? - spytała z chytrym uśmieszkiem, po czym naparła z większą siłą na kościotrupa z głową dyni. Siła, z jaką Indianka podjęła atak odrzuciła na kilkanaście metrów ducha stróża jej wroga.
- Latarenko, Tornado Halloween! - ryknęła lalkarka. - Teraz!
To takie proste. Miałam nadzieję, że się czegoś nauczyła, pomyślała czarnowłosa, po czym wykonała kontratak.
- Nara, Łuk Śmierci! - wykonała zamach bordowym dzirytem i uderzyła. Dwie siły naparły na siebie, aż w końcu atak Indianki przedarł się przez Tornado i walnął w Latarenkę. Matti zaklęła pod nosem.
- Latarenko, Wielka Kontrola Ducha!
- Niczego się nauczyłaś z tego, co mówił do was Yoh? - zapytała Nikita wyciągając rękę z bronią do przodu.. Ruda lalkarka znieruchomiała.
- Skąd wiesz, co nam powiedział Yoh?
- To bardzo proste. Mam wizje i zobaczyłam was oraz mojego brata - wyjaśniła ze spokojem.
- Brata?! - jej emocje można było wyczytać jak z przejrzystej ulotki – była zszokowna.
- Dokładniej, ciotecznego. Ale wiesz, może skończmy już tą walkę i pogadamy później, nudzi mi się - ziewnęła Nikita.
- Jestem za - powiedziała Matilda. Wykonała 100% foryoku - Latarenko, Pożeracz!
- Nara, gotowa? - samurajka kiwnęła głową - Strzała Otchłani!
Gdy obie siły spotkały się na środku wzniesienia, wszystkich obecnych poraziło oślepiające światło, które po chwili znikło. Przez małą fale uderzeniową pojedyncze ziarenka piachu podniosły się i uderzały w skórę gapiów, lekki ich kując. Gdy wszystko było już wyraźne wiadomo było kto wygrał. Karim ogłosił zwycięstwo Nikity. Rudowłosa opadła na kolana ze spuszczoną głową, a uśmiechnięta Indianka stała wciąż z prawie całym furyoku.
- Ale.. Ale.. Ale dlaczego.. Przecież robiłam, jak uczył Hao... - szeptała wstając na nogi.
- To nie Hao was przez cały czas uczył - rzekła szatynka podchodząc do rudowłosej i przyjaźnie się uśmiechając.
- Nie wiesz chyba co mówisz – powiedziała Kanna sarkastycznie a za jej plecami pojawił się Ashcroft. Marie pokiwała a w ramionach jak zwykle trzymała Chucka.
- Możemy im to wytłumaczyć, Nikki - odezwała się Anna podchodząc do grupy szamanek.
-Czyli Hao można uratować – uradowała się rudowłosa. Tak, to ona najbardziej ucieszyła się na tę wiadomość. Każdy widoczny milimetr jej twarzy opanował szeroki uśmiech.
- Tak, ale jeżeli coś nie wyjdzie tak jak powinno... – szepnęła czarnowłosa z troską patrząc przed siebie. Jednak nie dokończyła swojej myśli.
-Jak to: nie tak jak powinno? - przeraziła się Mattie.
- Och, normalnie. Gdy Yoh wypędził z ciała Hao Wielkiego Złego, obaj pogrążyli się w śpiączce. A jeśli Hao się wykrwawi czy ktoś go zaatakuje w tak złym stanie to żaden się nigdy nie obudzi - wyjaśniła Nikki.
W tym czasie Anna podeszła do przyjaciółki i szepnęła:
- Naprawdę jeśli Hao zginie, to Yoh by się nie obudził? - zapytała łamiącym się głosem.
- Jest taka możliwość, ale to oczywiste że Yoh się obudzi - czarnowłosa przytuliła ją, po czym wypuściła. - Chociaż nie jestem pewna, czy nadal będzie miał duszę w nienaruszonym stanie.. Ale teraz nie myśl o tej spr... - wzrok Indianki stał się nieprzytomny i gdyby Anna jej nie przytrzymała, pewnie już leżałaby na ziemi.
- Nikita? Nikki? Co się dzieje? - przeraziła się blondynka, a Hana-Gumi stały sparaliżowane parę metrów dalej. Po kilkunastu męczących sekundach odezwała się, ale jej wzrok był ciągle nieobecny.
- Mamy coraz mniej czasu.. Musimy działać.. Hao traci siły. Fizyczne i psychiczne. Jeśli się nie pospieszymy, możemy zastać go martwego... - mówiła, jakby była w transie.
- NIE! - wrzasnęła ruda Gotka. - Musimy go odnaleźć!
- Skąd wiesz, że z nami pójdziecie? - spytała się przebiegle Itako.
- Musimy tam iść, nie rozumiesz? On jest dla mnie bardzo ważny i gdyby go zabrakło.. - zawiesiła głos, a jej oczy się zaszkliły. Spuściła głowę, aby nie było widać jej łez. Szczerych łez.
- Wiem, co czujesz - odrzekła Medium i znienacka przytuliła Matildę, która wtuliła się w Annę. I w ten sposób dwie połączone w bólu istoty przestały być śmiertelnymi wrogami.
Tymczasem pozostałe dwie członkinie drużyny Kwiatu popatrzyły na siebie znacząco, po czym przeniosły wzrok na Nikki.
- Wiesz gdzie jest? - Marie spytała się przytomnej już brunetki.
- Sprawdzę to - odrzekła, po czym usiadła po turecku na piaszczystym gruncie i rozejrzała się dookoła. Całej scenie przyglądali się ludzie, którzy mieli nadzieję zobaczyć dobrą szamańską walkę, a tymczasem zobaczyli skrawek jakieś płaczliwej telenoweli. Cóż, los lubi płatać figle i sprawiać, by obrót spraw był nie do odgadnięcia.
- A wy czego tak stoicie?! - ofuknęła ich dziewczyna. - Już do środka!
Tłumek potulnie skierował się do baru Karima.
- Nareszcie święty spokój - westchnęła. - Co to ja miałam... Ach, no tak - zamknęła oczy i skupiła się. Na jej policzkach widać było cienie jej długich rzęs. Po niecałych dwóch minutach, wiedziała, gdzie może znajdować się jej braciszek.
- Musimy iść na południe, do Death Valley. - oświadczyła.
- Przecież to okropnie daleko! - zdziwiła się Mattie, która wyzwoliła się już z uścisku Anny. - Jak my się tam dostaniemy?
- Nie doceniasz mnie - oznajmiła Indianka.
- Co masz na myśli? - zapytała podejrzliwie niebiesko-włosa.
- Polecimy tam na Duchu Powietrza! - zaśmiała się Nikki otrzepując piasek z dłoni.
- CO? - zdumiała się Kanna.
- Normalnie. Skoro Hao ma Ducha Ognia, to ja sobie przygarnęłam Ducha Powietrza - zakomunikowała szamanka.
- Czym ona nas jeszcze zaskoczy.. - westchnęła Itako i pokręciła głową.
W tym samym czasie Indianka pstryknęła palcami, a sekundę później stała na ramieniu wielkiego Ducha Powietrza. Wyglądał prawie tak samo jak Duch Ognia, tylko świecił się jasnym odcieniem niebieskiego.
Dziewczynom z Hana-Gumi na chwilę zaparło dech w piersiach, ale Anna przyzwyczaiła się już, że przyjaciółka często czymś zaskakuje.
- No to co, włazicie, czy sama mam po niego lecieć? - spytała ironicznie Nikita. Pierwsza ruszyła blondynka, a za nią Matilda, Kanna i Marie. Chwilę potem śpieszyły ratować kogoś, kto już miał być przecież stracony. O ironio losu, jeszcze niedawno pragnęłam jego natychmiastowej śmieci... Śmiała się w głowie Anna. Tak, życie to jednak wielka niespodzianka. Kto wie co mogą spotkać jeszcze a swojej drodze?

Brak komentarzy: