Regulamin bloga:

1. Notki zamieszczane będą co tydzień, jeżeli leniwa strona Harushi nie będzie się odzywać.
2. Wszelkie komentarze zawierające wulgaryzmy i spam, będą usuwane.
3. Krytyka, owszem, ale tylko konstruktywna.
4. Jak większość osób piszące f-f o SK, kieruję się anime, ale nie mordujcie, jeżeli wmiesza się co nieco z mangi.
I na końcu, życzę miłej lektury. ;)

sobota, 10 września 2011

2. Nowe nadzieje.

Słońce chyliło się ku ziemi, zachodząc i tym samym, powiadamiając o końcu kolejnego dnia śpiączki Yoh Asakury. Nadzieja jego przyjaciół była jak płomień świeczki na zimnym wietrze. W każdej chwili mogła zgasnąć i zniknąć. Jednak ich dom odwiedziła nowa osoba. Czy miała ona pomóc przetrwać ich wierze, w rychły powrót optymizmu szatyna? Miała być tym kloszem, który miał ochronić płomień przed wiatrem, jednak przy okazji go nie gasząc?

Itako wstała i poprowadziła Nikitę do salonu. Panował tam typowo japoński wystrój: herbaciane ściany, na nich zostały zawieszone wiekowe samurajskie miecze, a w gablocie błyszczało kilka cennych porcelanowych serwisów do herbaty. Na boku ustawiono stolik z krzesłami z drzewa wiśniowego. Na owym stoliku stał czajniczek z dwiema filiżankami do kompletu wykonany z chińskiej porcelany z wzorem niebieskich kwiatów. Po przeciwnej stronie pokoju było wyjście na wielki taras okalający cały budynek.
Anna parzyła herbatę, podczas gdy Nikita zajęła się podziwianiem samurajskich mieczy.
- One musiały przetrwać wieki… - odezwała się szatynka.
- Tak, jak najbardziej. Jednego z nich używał Hao tysiąc lat temu. Każdy z nich przechodzi z ojca na syna, przez wszystkie pokolenia - wyjaśniła Medium – Mikihisa ich nie używa, ponieważ jego medium to pióra ale chciał je dać bliźniakom. Obiecał to sobie już przed ich narodzinami. Niestety, jeden już nie żyje, a i nie wiadomo, czy drugi kiedykolwiek się obudzi… Faust już nie wie co dolega Yoh. Na początku miało być to spowodowane nadmiarem foryoku, ale teraz...- do oczu dziewczyny napłynęły łzy.
Nikita podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła. Stały tak, aż Itako wypłakała wszystkie swoje żale.
- Pamiętaj, nie wolno ci w ten sposób myśleć, jasne? On się obudzi, słyszysz? Obudzi się! – szamanka gorączkowo zaczęła ją uspokajać – a teraz idź i doprowadź się do porządku, okej? Nie możesz się tak ludziom pokazywać! - Kyoyama powoli powlokła się do łazienki nie odzywając się słowem. Po chwili pojawiła się z powrotem w pokoju, już całkowicie spokojna. Zastała Nikitę wpatrującą się w okno, zamyśloną
– O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytała i podeszła do Indianki.
- Anno, czy nigdy nie zastanawiałaś się, kim są moi rodzice? – zapytała znienacka. Blondynka zaniemówiła. Tak, zawsze ją to interesowało, ale nigdy nie zastanawiała się nad tym dłużej. W końcu nie miały wtedy więcej niż 10 lat – albo, dlaczego przyjechałam akurat do Izumo, do posiadłości Asakurów?
Nikicie odpowiedziało milczenie.
- Czy nigdy cię nie zastanawiało to, że jestem podobna do Yoh? – ciągnęła. Faktycznie, trochę była. Te same czarne oczy, podobny zarys kości policzkowych ale jej włosy były ciemniejsze – Anno, to nie przypadek. Jestem z rodu Asakura, przez co jestem spokrewniona z Yoh. Można nawet powiedzieć, że jestem jego siostrą...
Blondynkę wbiło w ziemię. Nigdy nie przypuszczała, że Nikita może być rodziną szatyna, a tym bardziej aż tak bliską. To wydawało się tak absurdalne, jak Ryu bez żelu na włosach, czy współczujący Ren.
- Czemu nie powiedziałaś tego wcześniej? – Anna była w głębokim szoku.
- Bo nikt nie pytał – odburknęła szatynka.
- Jesteś jego cioteczną siostrą? – zapytała po chwili Itako przyswajając nowo poznane informacje. Brunetka przytaknęła.
- Czyli jesteś córką…
- Silvy, do usług – dokończyła Indianka szczerząc się jak mysz do sera. Odeszła od parapetu i podeszła do drugiego końca pokoju. Jednym zamaszystym gestem otworzyła drzwi. Do pokoju wpadli szamani zaliczając bliskie spotkanie z podłogą.
- Podsłuchiwaliście – stwierdziła Itako podchodząc do Indianki. Reishi było czasem bardzo przydatną umiejętnością, jeżeli nauczyło się z niej korzystać.
Reszta wieczoru upłynęła na przedstawianiu Nikity reszcie przyjaciół i rodzinie Yoh. Kino przyjęła szamankę bardzo serdecznie, podobnie jak Keiko, Yomei i Mikihisa. Matka Yoh była nią zachwycona. Za namową żony, dziadek oświadczył jej, że będzie mieszkać w jednym pokoju z Anną, czym obie niezmiernie się ucieszyły.
***
Wszystko co widziała było takie realistyczne. Brunet leżący na piasku. Dziewczyna czuła ciepło jakie od niego biło. Wiatr lekko hulający po oazie pogrążonej w blasku księżyca. Hao… Hao i jego słaby głos… szeptał cicho lekko zachrypniętym tonem. Dziewczyna słuchała jak mówił a z każdym słowem przerażenie i smutek rosły w niej i odmalowywały się na jej twarzy... Po chwili grymas bólu wykrzywił jego twarz, krzyk dotarł do jej uszu... Potem nastało oślepiające światło, które pochłonęło wszystko i wszystkich...
- Nikita! Nikki! Obudź się! – Anna z niepokojem głosie budziła przyjaciółkę trzęsąc ją za ramiona.
- Hao… - wyszeptała gdy poderwała się do siadu. Jej oczy wpatrywały się w Itako z przerażeniem.
- Nie martw się, on nie żyje, nie zagraża ludzkości – dziewczyna mocno przytuliła nie do końca jeszcze przytomną Indiankę.
- Nie! Musimy mu pomóc, nie rozumiesz? Musimy! – szamanka wyślizgnęła się z uścisku.
- Nikki, co ty wygadujesz? Przecież on chciał zniszczyć ludzkość! – obruszyła się blondynka.
- Ty nic nie rozumiesz! Nic nie wiesz! Nie masz pojęcia, jak cierpiał on i jego dusza! Nikt nic nie wiedział! Nawet Yoh nic nie podejrzewał! – krzyknęła długowłosa – Są połówkami jednej i tej samej duszy, przez co reinkarnacja Wielkiego Złego nie przebiegła tak jak miała! Wybrał pierwszego syna Asakurów i połączył się z cząstką nieśmiertelnej duszy Hao! A teraz, po pojedynku dusza Hao jest rozdarta, przez co i Yoh to odczuwa!
 Po tych słowach Nikita zerwała się z łóżka jak oparzona i Anna również zerwała się na nogi. W rezydencji w Izumo po dziewczynach została tylko kartka, przylepiona do lodówki. 

Brak komentarzy: