Ohayo! Witam na moim odnowionym blogu i gomene za tak dużą przerwę. Tomo (której serdecznie dziękuję) się za mnie wzięła i jest nowy blog, nowy nagłówek (jestem z niego strasznie dumna ^^) i poprawione rozdziały. Radzę przeczytać opo od nowa, ze względu na delikatne zmiany.
Miłej lektury. ;>
Miłej lektury. ;>
***
- Opacho?! - Indianka nie mogła uwierzyć własnym oczom. Szybko weszła do pokoju i zasunęła za sobą drzwi. - Jak ty się tu znalazłaś?
- Nikita... Bo... Bo ja nie mogłam zostawić mistrza Hao - wydukała murzynka. Nikki kucnęła, aby być na równi ze swoją rozmówczynią. Mimo, że brunetka do wysokich ludzi nie należała, to i tak buzia Opacho znajdowała się niżej niż jej twarz.
- Doskonale to rozumiem. Nawet się zdziwiłam, dlaczego nie zabrałaś się razem z nami, tylko zostałaś w oazie. Jednak nadal nie otrzymałam odpowiedzi na moje pytanie – w głosie szamanki dało się usłyszeć zniecierpliwienie.
- A-ale ja leciałam z wami... - rzekła cichutko dziewczynka.
- Słucham? - Nikita wytrzeszczyła na nią oczy ze zdziwienia, po czym wstała i rzuciła Opacho podejrzliwe spojrzenie. - Jakim cudem z nami leciałaś, skoro ledwo co wpakowałyśmy tego śpiącego młotka na Ducha Powietrza, a potem... - Nikki zrobiła minę, jakby odkryła obie Ameryki oraz Grenlandię na dokładkę. - Ty spryciulo! - zawołała głośniej z uśmiechem na twarzy.
Reszty czarnoskóra dziewczynka nie musiała tłumaczyć, bo Indianka skojarzyła fakty. Podczas gdy ona musiała wrócić po butelki z wodą do oazy, to widocznie Opacho wdrapała się na Wielkiego Ducha i tak doleciała do Izumo.
- Nikita... Mam nadzieję, że się nie gniewasz... - wymamrotała pod nosem jedenastolatka i usiadła z powrotem na dwuosobowej sofie, na której prawdopodobnie spędziła noc. Przez oparcie przewieszono dwa cienkie koce, a na dwóch fotelach naprzeciwko dokładnie ustawiono kilka ręcznie wyszywanych poduszek, a cały pokój wyglądał jakby czyściej.
- Oczywiście że się nie gniewam, wręcz przeciwnie, cieszę się, że tu jesteś, bo będziesz mi dziś wieczorem potrzebna. A tak na marginesie... Sprzątałaś w nocy? - Indianka, wlepiła wzrok w speszoną dziewczynkę, czym jeszcze bardziej ją zawstydziła.
- T-tak. Bo ja zawsze pomagałam mistrzowi Hao w porządkach – w jej oczach pojawił się smutek.
- Oho, już widzę jakie to były porządki... - mruknęła czarnowłosa pod nosem - ty układałaś wszystkie rzeczy, a Hao się lenił, czyż nie? - kpiła z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie mów tak o mistrzu Hao! - obruszyła się dziewczynka – on jest najlep...
- Tak, tak, wiem, wszystko wiem, ten leń jest ci najdroższy, najbliższy i tak dalej - Nikita przerwała murzynce w połowie zdania i złapawszy ją za rękę, pociągnęła na taras - ale jeśli teraz nic nie zjesz, to będziemy mieć trupa w domu, a tego bym raczej nie chciała.
***
W kuchni Asakurów panowało codzienne zamieszanie i tłok. Ryu wraz z Mantą zmywali naczynia po śniadaniu, Tamao i Pirika gawędziły między sobą, a Anna swoim zwyczajem rozdzielała zadania chłopakom. Nawet dziewczęta z Drużyny Kwiatu zeszły na najważniejszy posiłek dnia, a teraz przysłuchiwały się rozkazom Itako.
- Ren, ty umyjesz podłogę w holu, a potem zabierzesz się za korytarze razem z Choco. Horo – okna. Tamao i Pirika – pozmiatacie kurz ze wszystkich szafek, półek i innych mebli. Za to wy – tu zwróciła się do Marie i Kanny – wy zmieni...
- Niby dlaczego mamy sprzątać dom z twojego polecenia? - bezpardonowo przerwała jej liderka Hana-Gumi – MY mamy sprzątać ten dom, bo tak każe nam dziewczyna niedoszłego szamana? Słuchamy jedynie rozkazów Hao – mówiła spokojnie wpatrując się w Medium.
- Licz się ze słowami – odpowiedziała zgryźliwie blondynka, nie patrząc na niebieskowłosom.
- Blondi się wkurzyła? - zakpiła blond włosa gotka.
- Zwykła riposta nie równa się furii Anny – w drzwiach od tarasu ukazała się Nikita z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Ubrała się dziś inaczej, niż zazwyczaj. Spodnie w szkocką kratę, czarna bluza z kapturem sięgająca do połowy ud i mitenki z kokardką tworzyły udany zestaw. Długie włosy zostały rozpuszczone, a grzywkę przytrzymywały wsuwki. Dekolt dziewczyny zdobił wisiorek z pacyfką, a na nadgarstki założono bransoletki z rzemyka. Swoje ukochane mokasyny zamieniła na kapcie-króliki. - Wiecie, ja bym wam radziła zabrać się za robotę już teraz, jeśli chcecie szybko skończyć, bo obiad dostaniecie dopiero, jak posprzątacie w domu, a zapewniam, że dziś będzie wyjątkowo smaczny – Nikki puściła oko do naczelnego kucharza.
- Ma się rozumieć – zarys uśmiechu pojawił się na twarzy Ryu.
Tym sposobem Indianka zakończyła sprzeczkę, a kuchnia opustoszała. Chłopcy, z Horo na czele, porzucili swoje wygrzane miejsca na rzecz ciężkiej pracy w postaci mopa, wiadra i ścierki. Dziewczęta z mniejszym zapałem również w końcu ruszyły sprzątać.
- Hej, Mattie! - Anna zwróciła się do wymizerniałej rudaski – chyba nie chcesz w tym stanie sprzątać? Jeszcze byś coś stłukła. Siadaj z powrotem. - rzuciła, starając się zachować obojętny ton głosu. Matilda posłusznie usiadła na swoje miejsce, po czym spojrzała znużona na Indiankę.
- A ty co się tak czaisz? - zmrużyła oczy gdy zagadnęła dziewczynę.
- Ja? Em... Nie to nic takiego - powiedziawszy to, znacząco zerknęła na Ryu i Mantę krzątających się przy zlewozmywaku.
- Ryu, Manta, idźcie pomóc reszcie - zarządziła blondynka. Oni tylko wymienili między sobą zdziwione spojrzenia i wyszli z kuchni zasuwając za sobą drzwi.
- Uff, wreszcie sobie poszli... - odetchnęła z ulgą Nikita - właśnie, nie zgadniecie kogo dziś spotkałam w salonie! - Indianka nagle się ożywiła i przekroczyła próg ciągnąc za rękę niziutką murzynkę. Oczy Matildy zrobiły się duże jak piłeczki pingpongowe. Medium zaś wcześniej wyczuła cudzą obecność.
- J-jak ona się tu dostała? - wydukała lalkarka. Przez kolejne bite dziesięć minut Opacho musiała dokładnie objaśnić, jak doleciała, aż do Izumo niezauważona przez nikogo. W trakcie tłumaczeń, które ciągnęły się niemiłosiernie ciemnoskórej dziewczynce, Nikita zaparzyła sobie herbatę i usiadła po drugiej stronie stołu.
- Posłuchajcie, mam do was prośbę – zaczęła tajemniczym głosem - nie zbliżajcie się do pokoju bliźniaków, dopóki was nie zawołam – odstawiła z cichym odgłosem szklankę na stół.
- Jak to: zawołasz? - Matilda wyprostowała się na krześle - chcesz ich obudzić w tej chwili?
- Oczywiście, że nie. Zrobię to wieczorem - obwieściła i uśmiechnęła się rozbrajająco wzruszając ramionami.
- I cały dzień mamy nie podchodzić do ich pokoju? - Mattie wstała i podparła się rękoma o blat - Cały dzień? Wiesz, jak mi będzie ciężko? - w jej głosie słychać było trochę smutku.
- Wiem. Ale musisz się mnie posłuchać. Inaczej nici z żywych bliźniaków – to zdanie uciszyło lalkarkę i wszystkie próby sprzeciwu. - Radzę wam przejść się na spacer, jest piękna pogoda - Nikita wstała, odstawiła niedopitą herbatę i wyszła z pokoju.
Skierowała się do wyjścia. Rzuciła na odchodnym "wychodzę do sklepu" i pchnęła drzwi. Na dworze wcale nie było ciepło, jak można było sądzić po grzejącym słonku. Wręcz przeciwnie - dął przejmujący wiatr, a od południa na słońce zachodziły chmury. Nikita się tym nie przejęła. Wystarczała jej ciepła bluza i mokasyny, które pospiesznie wciągnęła na nogi. Zarzuciła na głowę kaptur z kocimi uszami, zaciągnęła rękawy z dziurami na kciuki i odnalazła na odtwarzaczu muzyki płytę "A Thousand Suns" Linkin Parku. Wybiegła z rodzinnej posesji i skierowała się do parku, bowiem tamtędy wiódł skrót, o którym dowiedziała się od miejscowych.
Przesłuchała już prawie całą płytę, więc trochę czasu upłynęło, odkąd opuściła ciepłe wnętrze mieszkania. Ni stąd ni zowąd zatrzymała się, bo w jej stronę zmierzał chłopak. Był zdecydowanie wyższy od Nikity, ale rysy twarzy wciąż miał chłopięce. Jego alabastrowa skóra ciekawie kontrastowała z elektryzującymi błękitnymi tęczówkami. Zasłaniała je rozwichrzona grzywka w kolorze dojrzałego zboża, a resztę włosów upięto w króciutką kitkę tuż nad karkiem. Wyróżniał się słonecznym kolorem bluzy wciąganej przez głowę, do której dopasował granatowe dżinsy i trampki przed kostkę.
Blondyn na widok Nikity niezmiernie się ucieszył i przyspieszył kroku, aczkolwiek ona sama nie podzielała jego zachwytu. Wręcz przeciwnie, odwróciła się i skrzyżowała ręce na piersi.
- Nikki, jak ja się cieszę, że cię znalazłem! Żeby cię odnaleźć, musiałem się rozdzielić z Migi - zaśmiał się ale widząc obrażoną minę Nikity, spoważniał - Nikki, coś się stało? - zapytał z troską i lekkim zdezorientowaniem.
- Nic – mruknęła pod nosem i zaczęła przyglądać się swoim paznokciom.
- Przecież widzę, że tak – nie chciał dać za wygraną.
- Nic, naprawdę nic - dziewczyna nie oderwała wzroku od palców. Przecież ta intensywna czerwień tak przyciąga wzrok!
- Nikki – jego cierpliwość się kończyła i obrócił dziewczynę do siebie, zmuszając tym samym, by spojrzała mu w oczy.
- Po prostu przez ciebie czekolady już nie mam! - poskarżyła się, a chłopak wybuchnął śmiechem.
- Zabawna jesteś! - powiedział, gdy się już uspokoił. Poczochrał ją po głowie. - To jest ten twój powód? - ciągle był rozbawiony i z uśmiechem na twarzy przyglądał się Indiance.
- No co, do życia potrzebne są mi tylko trzy rzeczy: tlen, herbata i czekolada. Chociaż, bez tlenu jeszcze dam sobie radę - oświadczyła, po czym usiadła na obdartej ławce, która stała na uboczu parku.
- Czekaj, dlaczego akurat przeze mnie nie masz już czekolady? - blondyn podrapał się po głowie - Oświeć mnie - był zdezorientowany, można było to zobaczyć w jego oczach.
- Przed zakończeniem turnieju zjadłeś mi ostatnie tafelki, a widziałeś, że to była zapasowa, którą byłam zmuszona otworzyć, bo przecież w tej dziurze nie było dobrze zaopatrzonych sklepów - wyjaśniła rozbawionemu blondynowi.
- Miałem ochotę, a skoro ty zawsze masz przy sobie... - wzruszył ramionami i rozłożył dłonie w geście bezradności.
- Hidari, nie miałam czekolady w ustach od zakończenia Turnieju – ton jej głosu wahał się pomiędzy rozpaczą a żalem.
- Żartujesz? - wydukał zdziwiony - no to coś się na to poradzi - ze swojej wielkiej kieszeni w bluzie wyciągnął nie co innego, jak tabliczkę mlecznej czekolady. Nikita wręcz wyrwała mu ją z dłoni, rozerwała opakowanie i wpakowała sobie do ust dwie kostki. W tym samym momencie z bocznej alejki wyłoniła się dziewczyna. Podobieństwo między nią a Hidarim było uderzające: te same oczy i włosy, z tym że były one dłuższe od blondyna, bo sięgały jej do połowy pleców. Nawet ubrali się podobnie. Dziewczyna miała na sobie tego samego koloru bluzę z uszami królika, dżinsy i buty.
- Hidari! - wrzasnęła na oniemiałego chłopaka - trzeba było zadzwonić, że już ją znalazłeś! Szukam was już od godziny! Dziewczyna bezceremonialnie wpakowała się między Nikitę a Hidariego i ułamała kawałek czekolady.
- Migi, wyluzuj. Spotkaliśmy się przed sekundą - powiedziała uspokajającym tonem Nikita - a poza tym, przyniósł mi czekoladę, więc jest dobrze – dodała z rozbrajającym uśmiechem.
- Nikki, przecież wiesz, że to coś strasznie tuczy? - Migi wskazała na kilka pozostałych tafelków.
- W przeciwieństwie do ciebie, mam dobrą przemianę materii i mogę jeść, co zechcę - powiedziała Nikita ze szczerością, po czym włożyła do ust piątą kostkę i zawinęła pozostałe w sreberko. - Koniec, resztę zjem w domu – stwierdziła bardziej do siebie, niż do znajomych.
- Jesteś bardzo miła, wiesz? - żachnęła się dziewczyna i wstała. Zaczęła się rozglądać, jakby kogoś wyczekiwała.
- Migi? Coś się stało? - zapytał Hidari.
- Nic takiego - Migi z przybrała pogodny wyraz twarzy - no, to może powiesz nam, gdzie mieszkasz i co się wydarzyło podczas naszej nieobecności? - zmieniła temat.
- Sporo - Nikita zaczęła opowiadać o przyjeździe do posiadłości Asakurów, o wizji we śnie, o nagłej wycieczce do Death Valley, aż dotarła do dzisiejszego poranka. Rodzeństwo Naka cierpliwie wysłuchało Indianki, jedynie Hidari przewracał oczami, kiedy Nikita wypowiadała imię Hao.
- I ty zamierzasz wybudzić go ze śpiączki, tak? - zirytował się Hidari - nie obraź się, ale to głupi pomysł, delikatnie mówiąc – na pierwszy rzut oka widać było, że nie podobał mu się ten plan.
- Hao może stać się innym człowiekiem - powiedziała Nikita - chcę żeby bliźniacy lepiej się poznali. Hidari, nie krzyw się tak, ja cię bardzo proszę - dodała pospiesznie, widząc minę blondyna - czy nie czujesz, że to znowu się wydarzy? Trzeba ich na to przygotować – dokończyła patrząc w jego niebieskie tęczówki.
- Niestety, ale też tak czuję – westchnął zrezygnowany i pokręcił głową.
- Na razie nie warto się tym przejmować. Mają czas - rzekła Migi.