Regulamin bloga:

1. Notki zamieszczane będą co tydzień, jeżeli leniwa strona Harushi nie będzie się odzywać.
2. Wszelkie komentarze zawierające wulgaryzmy i spam, będą usuwane.
3. Krytyka, owszem, ale tylko konstruktywna.
4. Jak większość osób piszące f-f o SK, kieruję się anime, ale nie mordujcie, jeżeli wmiesza się co nieco z mangi.
I na końcu, życzę miłej lektury. ;)

sobota, 10 września 2011

7. Kolejne niespodzianki.


Ohayo! Witam na moim odnowionym blogu i gomene za tak dużą przerwę. Tomo (której serdecznie dziękuję) się za mnie wzięła i jest nowy blog, nowy nagłówek (jestem z niego strasznie dumna ^^) i poprawione rozdziały. Radzę przeczytać opo od nowa, ze względu na delikatne zmiany.  
Miłej lektury. ;>
***

- Opacho?! - Indianka nie mogła uwierzyć własnym oczom. Szybko weszła do pokoju i zasunęła za sobą drzwi. - Jak ty się tu znalazłaś?
- Nikita... Bo... Bo ja nie mogłam zostawić mistrza Hao - wydukała murzynka. Nikki kucnęła, aby być na równi ze swoją rozmówczynią. Mimo, że brunetka do wysokich ludzi nie należała, to i tak buzia Opacho znajdowała się niżej niż jej twarz.
- Doskonale to rozumiem. Nawet się zdziwiłam, dlaczego nie zabrałaś się razem z nami, tylko zostałaś w oazie. Jednak nadal nie otrzymałam odpowiedzi na moje pytanie – w głosie szamanki dało się usłyszeć zniecierpliwienie.
- A-ale ja leciałam z wami... - rzekła cichutko dziewczynka.
- Słucham? - Nikita wytrzeszczyła na nią oczy ze zdziwienia, po czym wstała i rzuciła Opacho podejrzliwe spojrzenie. - Jakim cudem z nami leciałaś, skoro ledwo co wpakowałyśmy tego śpiącego młotka na Ducha Powietrza, a potem... - Nikki zrobiła minę, jakby odkryła obie Ameryki oraz Grenlandię na dokładkę. - Ty spryciulo! - zawołała głośniej z uśmiechem na twarzy.
Reszty czarnoskóra dziewczynka nie musiała tłumaczyć, bo Indianka skojarzyła fakty. Podczas gdy ona musiała wrócić po butelki z wodą do oazy, to widocznie Opacho wdrapała się na Wielkiego Ducha i tak doleciała do Izumo.
- Nikita... Mam nadzieję, że się nie gniewasz... - wymamrotała pod nosem jedenastolatka i usiadła z powrotem na dwuosobowej sofie, na której prawdopodobnie spędziła noc. Przez oparcie przewieszono dwa cienkie koce, a na dwóch fotelach naprzeciwko dokładnie ustawiono kilka ręcznie wyszywanych poduszek, a cały pokój wyglądał jakby czyściej.
- Oczywiście że się nie gniewam, wręcz przeciwnie, cieszę się, że tu jesteś, bo będziesz mi dziś wieczorem potrzebna. A tak na marginesie... Sprzątałaś w nocy? - Indianka, wlepiła wzrok w speszoną dziewczynkę, czym jeszcze bardziej ją zawstydziła.
- T-tak. Bo ja zawsze pomagałam mistrzowi Hao w porządkach – w jej oczach pojawił się smutek.
- Oho, już widzę jakie to były porządki... - mruknęła czarnowłosa pod nosem - ty układałaś wszystkie rzeczy, a Hao się lenił, czyż nie? - kpiła z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Nie mów tak o mistrzu Hao! - obruszyła się dziewczynka – on jest najlep...
- Tak, tak, wiem, wszystko wiem, ten leń jest ci najdroższy, najbliższy i tak dalej - Nikita przerwała murzynce w połowie zdania i złapawszy ją za rękę, pociągnęła na taras - ale jeśli teraz nic nie zjesz, to będziemy mieć trupa w domu, a tego bym raczej nie chciała.
***
W kuchni Asakurów panowało codzienne zamieszanie i tłok. Ryu wraz z Mantą zmywali naczynia po śniadaniu, Tamao i Pirika gawędziły między sobą, a Anna swoim zwyczajem rozdzielała zadania chłopakom. Nawet dziewczęta z Drużyny Kwiatu zeszły na najważniejszy posiłek dnia, a teraz przysłuchiwały się rozkazom Itako.
- Ren, ty umyjesz podłogę w holu, a potem zabierzesz się za korytarze razem z Choco. Horo – okna. Tamao i Pirika – pozmiatacie kurz ze wszystkich szafek, półek i innych mebli. Za to wy – tu zwróciła się do Marie i Kanny – wy zmieni...
- Niby dlaczego mamy sprzątać dom z twojego polecenia? - bezpardonowo przerwała jej liderka Hana-Gumi – MY mamy sprzątać ten dom, bo tak każe nam dziewczyna niedoszłego szamana? Słuchamy jedynie rozkazów Hao – mówiła spokojnie wpatrując się w Medium.
- Licz się ze słowami – odpowiedziała zgryźliwie blondynka, nie patrząc na niebieskowłosom.
- Blondi się wkurzyła? - zakpiła blond włosa gotka.
- Zwykła riposta nie równa się furii Anny – w drzwiach od tarasu ukazała się Nikita z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Ubrała się dziś inaczej, niż zazwyczaj. Spodnie w szkocką kratę, czarna bluza z kapturem sięgająca do połowy ud i mitenki z kokardką tworzyły udany zestaw. Długie włosy zostały rozpuszczone, a grzywkę przytrzymywały wsuwki. Dekolt dziewczyny zdobił wisiorek z pacyfką, a na nadgarstki założono bransoletki z rzemyka. Swoje ukochane mokasyny zamieniła na kapcie-króliki. - Wiecie, ja bym wam radziła zabrać się za robotę już teraz, jeśli chcecie szybko skończyć, bo obiad dostaniecie dopiero, jak posprzątacie w domu, a zapewniam, że dziś będzie wyjątkowo smaczny – Nikki puściła oko do naczelnego kucharza.
- Ma się rozumieć – zarys uśmiechu pojawił się na twarzy Ryu.
Tym sposobem Indianka zakończyła sprzeczkę, a kuchnia opustoszała. Chłopcy, z Horo na czele, porzucili swoje wygrzane miejsca na rzecz ciężkiej pracy w postaci mopa, wiadra i ścierki. Dziewczęta z mniejszym zapałem również w końcu ruszyły sprzątać.
- Hej, Mattie! - Anna zwróciła się do wymizerniałej rudaski – chyba nie chcesz w tym stanie sprzątać? Jeszcze byś coś stłukła. Siadaj z powrotem. - rzuciła, starając się zachować obojętny ton głosu. Matilda posłusznie usiadła na swoje miejsce, po czym spojrzała znużona na Indiankę.
- A ty co się tak czaisz? - zmrużyła oczy gdy zagadnęła dziewczynę.
- Ja? Em... Nie to nic takiego - powiedziawszy to, znacząco zerknęła na Ryu i Mantę krzątających się przy zlewozmywaku.
- Ryu, Manta, idźcie pomóc reszcie - zarządziła blondynka. Oni tylko wymienili między sobą zdziwione spojrzenia i wyszli z kuchni zasuwając za sobą drzwi.
- Uff, wreszcie sobie poszli... - odetchnęła z ulgą Nikita - właśnie, nie zgadniecie kogo dziś spotkałam w salonie! - Indianka nagle się ożywiła i przekroczyła próg ciągnąc za rękę niziutką murzynkę. Oczy Matildy zrobiły się duże jak piłeczki pingpongowe. Medium zaś wcześniej wyczuła cudzą obecność.
- J-jak ona się tu dostała? - wydukała lalkarka. Przez kolejne bite dziesięć minut Opacho musiała dokładnie objaśnić, jak doleciała, aż do Izumo niezauważona przez nikogo. W trakcie tłumaczeń, które ciągnęły się niemiłosiernie ciemnoskórej dziewczynce, Nikita zaparzyła sobie herbatę i usiadła po drugiej stronie stołu.
- Posłuchajcie, mam do was prośbę – zaczęła tajemniczym głosem - nie zbliżajcie się do pokoju bliźniaków, dopóki was nie zawołam – odstawiła z cichym odgłosem szklankę na stół.
- Jak to: zawołasz? - Matilda wyprostowała się na krześle - chcesz ich obudzić w tej chwili?
- Oczywiście, że nie. Zrobię to wieczorem - obwieściła i uśmiechnęła się rozbrajająco wzruszając ramionami.
- I cały dzień mamy nie podchodzić do ich pokoju? - Mattie wstała i podparła się rękoma o blat - Cały dzień? Wiesz, jak mi będzie ciężko? - w jej głosie słychać było trochę smutku.
- Wiem. Ale musisz się mnie posłuchać. Inaczej nici z żywych bliźniaków – to zdanie uciszyło lalkarkę i wszystkie próby sprzeciwu. - Radzę wam przejść się na spacer, jest piękna pogoda - Nikita wstała, odstawiła niedopitą herbatę i wyszła z pokoju.
Skierowała się do wyjścia. Rzuciła na odchodnym "wychodzę do sklepu" i pchnęła drzwi. Na dworze wcale nie było ciepło, jak można było sądzić po grzejącym słonku. Wręcz przeciwnie - dął przejmujący wiatr, a od południa na słońce zachodziły chmury. Nikita się tym nie przejęła. Wystarczała jej ciepła bluza i mokasyny, które pospiesznie wciągnęła na nogi. Zarzuciła na głowę kaptur z kocimi uszami, zaciągnęła rękawy z dziurami na kciuki i odnalazła na odtwarzaczu muzyki płytę "A Thousand Suns" Linkin Parku. Wybiegła z rodzinnej posesji i skierowała się do parku, bowiem tamtędy wiódł skrót, o którym dowiedziała się od miejscowych.
Przesłuchała już prawie całą płytę, więc trochę czasu upłynęło, odkąd opuściła ciepłe wnętrze mieszkania. Ni stąd ni zowąd zatrzymała się, bo w jej stronę zmierzał chłopak. Był zdecydowanie wyższy od Nikity, ale rysy twarzy wciąż miał chłopięce. Jego alabastrowa skóra ciekawie kontrastowała z elektryzującymi błękitnymi tęczówkami. Zasłaniała je rozwichrzona grzywka w kolorze dojrzałego zboża, a resztę włosów upięto w króciutką kitkę tuż nad karkiem. Wyróżniał się słonecznym kolorem bluzy wciąganej przez głowę, do której dopasował granatowe dżinsy i trampki przed kostkę.
Blondyn na widok Nikity niezmiernie się ucieszył i przyspieszył kroku, aczkolwiek ona sama nie podzielała jego zachwytu. Wręcz przeciwnie, odwróciła się i skrzyżowała ręce na piersi.
- Nikki, jak ja się cieszę, że cię znalazłem! Żeby cię odnaleźć, musiałem się rozdzielić z Migi - zaśmiał się ale widząc obrażoną minę Nikity, spoważniał - Nikki, coś się stało? - zapytał z troską i lekkim zdezorientowaniem.
- Nic – mruknęła pod nosem i zaczęła przyglądać się swoim paznokciom.
- Przecież widzę, że tak – nie chciał dać za wygraną.
- Nic, naprawdę nic - dziewczyna nie oderwała wzroku od palców. Przecież ta intensywna czerwień tak przyciąga wzrok!
- Nikki – jego cierpliwość się kończyła i obrócił dziewczynę do siebie, zmuszając tym samym, by spojrzała mu w oczy.
- Po prostu przez ciebie czekolady już nie mam! - poskarżyła się, a chłopak wybuchnął śmiechem.
- Zabawna jesteś! - powiedział, gdy się już uspokoił. Poczochrał ją po głowie. - To jest ten twój powód? - ciągle był rozbawiony i z uśmiechem na twarzy przyglądał się Indiance.
- No co, do życia potrzebne są mi tylko trzy rzeczy: tlen, herbata i czekolada. Chociaż, bez tlenu jeszcze dam sobie radę - oświadczyła, po czym usiadła na obdartej ławce, która stała na uboczu parku.
- Czekaj, dlaczego akurat przeze mnie nie masz już czekolady? - blondyn podrapał się po głowie - Oświeć mnie - był zdezorientowany, można było to zobaczyć w jego oczach.
- Przed zakończeniem turnieju zjadłeś mi ostatnie tafelki, a widziałeś, że to była zapasowa, którą byłam zmuszona otworzyć, bo przecież w tej dziurze nie było dobrze zaopatrzonych sklepów - wyjaśniła rozbawionemu blondynowi.
- Miałem ochotę, a skoro ty zawsze masz przy sobie... - wzruszył ramionami i rozłożył dłonie w geście bezradności.
- Hidari, nie miałam czekolady w ustach od zakończenia Turnieju – ton jej głosu wahał się pomiędzy rozpaczą a żalem.
- Żartujesz? - wydukał zdziwiony - no to coś się na to poradzi - ze swojej wielkiej kieszeni w bluzie wyciągnął nie co innego, jak tabliczkę mlecznej czekolady. Nikita wręcz wyrwała mu ją z dłoni, rozerwała opakowanie i wpakowała sobie do ust dwie kostki. W tym samym momencie z bocznej alejki wyłoniła się dziewczyna. Podobieństwo między nią a Hidarim było uderzające: te same oczy i włosy, z tym że były one dłuższe od blondyna, bo sięgały jej do połowy pleców. Nawet ubrali się podobnie. Dziewczyna miała na sobie tego samego koloru bluzę z uszami królika, dżinsy i buty.
- Hidari! - wrzasnęła na oniemiałego chłopaka - trzeba było zadzwonić, że już ją znalazłeś! Szukam was już od godziny! Dziewczyna bezceremonialnie wpakowała się między Nikitę a Hidariego i ułamała kawałek czekolady.
- Migi, wyluzuj. Spotkaliśmy się przed sekundą - powiedziała uspokajającym tonem Nikita - a poza tym, przyniósł mi czekoladę, więc jest dobrze – dodała z rozbrajającym uśmiechem.
- Nikki, przecież wiesz, że to coś strasznie tuczy? - Migi wskazała na kilka pozostałych tafelków.
- W przeciwieństwie do ciebie, mam dobrą przemianę materii i mogę jeść, co zechcę - powiedziała Nikita ze szczerością, po czym włożyła do ust piątą kostkę i zawinęła pozostałe w sreberko. - Koniec, resztę zjem w domu – stwierdziła bardziej do siebie, niż do znajomych.
- Jesteś bardzo miła, wiesz? - żachnęła się dziewczyna i wstała. Zaczęła się rozglądać, jakby kogoś wyczekiwała.
- Migi? Coś się stało? - zapytał Hidari.
- Nic takiego - Migi z przybrała pogodny wyraz twarzy - no, to może powiesz nam, gdzie mieszkasz i co się wydarzyło podczas naszej nieobecności? - zmieniła temat.
- Sporo - Nikita zaczęła opowiadać o przyjeździe do posiadłości Asakurów, o wizji we śnie, o nagłej wycieczce do Death Valley, aż dotarła do dzisiejszego poranka. Rodzeństwo Naka cierpliwie wysłuchało Indianki, jedynie Hidari przewracał oczami, kiedy Nikita wypowiadała imię Hao.
- I ty zamierzasz wybudzić go ze śpiączki, tak? - zirytował się Hidari - nie obraź się, ale to głupi pomysł, delikatnie mówiąc – na pierwszy rzut oka widać było, że nie podobał mu się ten plan.
- Hao może stać się innym człowiekiem - powiedziała Nikita - chcę żeby bliźniacy lepiej się poznali. Hidari, nie krzyw się tak, ja cię bardzo proszę - dodała pospiesznie, widząc minę blondyna - czy nie czujesz, że to znowu się wydarzy? Trzeba ich na to przygotować – dokończyła patrząc w jego niebieskie tęczówki.
- Niestety, ale też tak czuję – westchnął zrezygnowany i pokręcił głową.
- Na razie nie warto się tym przejmować. Mają czas - rzekła Migi.

6. Hurricane

Słońce powoli wschodziło, wspinając się po szarym firmamencie. Natura budziła się do życia a małe pisklęta domagały się jedzonka od swoich zapracowanych rodziców. Czarny kot zaczął przeciągać się, stojąc na zewnętrznej stronie parapetu okna pokoju Horo i Rena. Usui jeszcze grzecznie chrapał w swoim łóżeczku, zaś złotooki obudził się stosunkowo niedawno. Teraz siedział z podkulonymi nogami na parapecie i wpatrywał się w życiodajną gwiazdę. Godzina na zegarku elektronicznym wskazywała szóstą dwadzieścia jeden, czyli normalny czas na wschód we wrześniu. Z rozmyślań Renny'ego wyrwał głos współlokatora.
- Wiesz, Ren, miałem dziś bardzo dziwny sen - rzekł Horo podkładając sobie ręce pod niebieskie włosy. Miał on wciąż zamknięte oczy. - Śniło mi się, że cudna siostra Yoh wyjechała razem z Anną ratować Hao...
- Kretynie, to się zdarzyło naprawdę – zirytował się Ren i zeskoczył z parapetu. Bez słowa wyszedł z pokoju a szaman z północy z powrotem już zasnął.
Tao w kuchni zastał Nikitę w jej bordowych spodniach od dresu, biało-czarnej bluzce i w drewnianych japonkach. popijała jak zwykle swoją ulubioną zieloną herbatę i czytała jakiś opasły tom.
- Dzień dobry, Ren - przywitała go, nie odrywając wzroku od tekstu.
- Wcześnie wstajesz – odrzekł zamiast powitania i wziął z lodówki mleko.
- Ty również - nie patrzyła na chłopaka i przewróciła jedną stronicę.
Ren otworzył butelkę i stanął przy lodówce. Przez chwilę kątem oka przyglądał się Nikicie. Nie mógł zrozumieć, co też Horo w niej widzi. Zwykła szamanka, która jest zapatrzona w siebie i uważa się za lepszą od wszystkich innych, bo ma wizje, Ducha Powietrza i umie czytać w myślach.
- Musisz się tak na mnie gapić? - zirytowała się - rozumiem, że nie przypadłam ci do gustu, ale mógłbyś się trochę pohamować. Dzięki Reishi, wiem o tobie więcej niż myślisz – dodała.
- Co czytasz? - zapytał wymijająco Ren, jakby słowa Nikity w ogóle do niego nie dotarły.
- Nic, co mogło by cię zainteresować – mruknęła pod nosem i zamaszystym ruchem zamknęła książkę. Wstała od stołu. - Nie mogę się skupić, nie mogę się skupić.... - mamrotała, gdy minęła w drzwiach Ryu i Mantę.
- Co jej powiedziałeś, że aż stąd wybiegła? - zaciekawił się szaman.
- Nic, co mogło by cię zainteresować - odburknął, nieświadomie powtarzając słowa Nikity. Tymczasem Ryu i Manta zabrali się za robienie śniadania dla reszty przyjaciół. Jajka na bekonie, grzanki i herbata to standardowe menu. Po chwili do kuchni napatoczyli się Horo i Chocolove z mokrymi głowami, a zaraz po nich wkroczyła rozgniewana Anna z Piriką i Tamao po bokach. Dziewczęta usiadły na swoich miejscach, a gdy Manta podawał śniadanie chłopakom, chciał spytać, czemu mają mokre głowy, jednak gdy otworzył już usta gdy stał przy niebiesko-włosym, ten mu przewał.
- Lepiej nie pytaj - westchnął i wymownie spojrzał na Annę. To wystarczyło blondynowi, by wszystko zrozumieć. Pokiwał głową i ze współczuciem spojrzał na swoich przyjaciół.
- Gdzie jest reszta? - zapytała Pilica, pochylona nad talerzem.
- Faust zwykle wstaje najwcześniej, zjada śniadanie i idzie na spacer z Elizą - wtrąciła nieśmiało Tamao, tłumacząc nieobecność medyka.
- A Mattie, Marie i Kanna jeszcze śpią. Przyda im się - wyjaśniła Anna.
- Nie ma też Nikki. Nie widziałem jej dziś - stwierdził zaniepokojony Horo. - Ktoś ją dziś widział?
 - Podejrzewam, że siedzi na tarasie, mój przyjacielu. Minąłem się z nią w drzwiach, wydawała się rozjuszona. Więcej informacji udzieli ci Ren, bo on był z nią w kuchni - rzekł Ryu, a Tao wyglądał tak jakby w ogóle nic nie słyszał i w spokoju zjadał swoje śniadanie.
- Ren? - spytał niepewnie Horo. Nigdy nie wiadomo, co takiego złotooki może powiedzieć...
- Przyszedłem wypić szklankę mleka, Nikita czytała jakąś wielką książkę, ja się spytałem co czyta, a ona wyszła z kuchni, ot co. - wyjaśnił monotonnym tonem głosu i ziewnął, sugerując przez to, że takie streszczanie poranka, jest niezwykle nużące.
- Może jest głodna... - mruknął pod nosem Horo, wziął nową porcję i popędził na taras. Gdy doszedł do wejścia, ujrzał Nikitę siedzącą po turecku na podłodze i masującą sobie skronie, a przed nią leżała owa księga i pusty kubek po herbacie.
- Nikita? - zapytał niepewnym głosem, zastanawiając się, czy aby na pewno nie przeszkadza.
- O, witaj Horo - przywitała wesołym głosem, po czym zamknęła książkę. Widać było, że przed chwilą intensywnie o czymś myślała. O czymś, co musi nastąpić. - Chcesz usiąść?
 Niebiesko-włosy chętnie przystał na tą propozycję i usadowił się obok Indianki. Podał jej tackę z jedzeniem, za co ona mu podziękowała. On zaczął się jej przyglądać. Wyglądała pięknie nawet w rozciągniętym dresie i znoszonym topie. Długie włosy dziewczyny były rozrzucone po całej podłodze, a policzki zaróżowiły się od wiatru. Jej czarne oczy ciekawie wpatrywały się w drugą parę czarnych oczu.  
- Horo, czy mógłbyś się rozpływać nad moją urodą kiedy indziej? Nie powiem, to bardzo przyjemne uczucie, ale mam dziś bardzo ważne zadanie do zrobienia - zaśmiała się i odwróciła wzrok. Przed nią rozciągał się piękny krajobraz. Na pierwszym planie rosły pojedyncze drzewka wiśniowe, a między nimi płyną mały potoczek ciągnący się do kaskad lodowatej wody spadających z wysokiego urwiska.
- Przepraszam, zapomniałem się - bąknął zmieszany i podrapał się z po głowie.
- Nic się nie stało. Jak dla mnie, mógłbyś tak sobie rozmyślać nawet częściej - Nikita uśmiechnęła się łobuzersko. - Ale nie dziś – dodała i wgryzła się w grzankę.
- A co masz dziś takiego ważnego do zrobienia? - Horokeu odwzajemnił uśmiech.
- No na przykład muszę poskładać do kupy dusze i umysły moich braci, a żeby się do tego zabrać muszę być skoncentrowana i spokojna, jak Anna przy 1080 koralach. Wiesz, o co mi chodzi, prawda? - upewniła się i nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. - Więc idę tak, jak ona wtedy oczyścić się ze wszystkich trosk do wodospadu. Raz już składałam duszę, więc wiem, że to zadanie piekielnie trudne. Ledwo ten szaman uszedł z życiem, o mnie nie wspominając. Nie, na wyjaśnienia jeszcze nie czas, Horo - powiedziała uprzedzając pytanie. - Ale obiecuję, że kiedyś wszystko ci opowiem. Obiecuję. - dodała wycierając dłonie w chustkę.
Puściła do szamana perskie oko i zaczęła zbierać się do wyjścia, gdy Horokeu odezwał się do niej:
- Nikki?
- Tak? - dziewczyna odwróciła się w drzwiach. Chłopak wstał i podszedł do niej.
- Wracaj szybko. - powiedział gdy zrównał się z nią. Był od niej wyższy, ona sięgała mu mniej więcej do nosa.
- Jasne - Nikita uśmiechnęła się do chłopaka. Skierowała się do swojego pokoju, w którym czekała na nią Anna.
- Idziesz do wodospadu - stwierdziła Itako.
- Tak. Inaczej zrobię im krzywdę - szamanka migiem przebrała się w tradycyjne kimono i wybiegła z pomieszczenia.
***
Nikita klęczała pod zimnym strumieniem wody. Nie czuła jednak już przejmującego zimna, ani ogromnego bólu. Jej wszystkie troski odeszły, jak ręką odjął. Jednak łatwo nie było dojść do tak wysokiego skupienia i spokoju. Walka z chłodem była niemałym wyzwaniem dla jej umysłu i ciała.
Nagle otworzyła oczy a jej źrenice zmalały. Dziewczyna wstała i złożyła ręce jak do modlitwy. Z powrotem opuściła powieki. Indianka była gotowa, jak nigdy wcześniej. Wiedziała, że dziś jej się uda. Już nigdy więcej nikogo nie skrzywdzi. Nikogo. A zwłaszcza nikogo ze swojej rodziny i przyjaciół. Szamanka wyszła spod wody i odetchnęła świeżym, jesiennym powietrzem. Wytarła się i powolnym krokiem wracała do domu, nie przejmując się chłodem, jaki odczuwała. Jedynie trochę szczękała zębami.
Gdy doszła do domu, szybko znalazła się w swoim pokoju. Wzięła suszarkę i wysuszyła włosy. Ostatnie co chciała, to przeziębić się przez mokrą głowę. W pewnym momencie wyszła z pokoju i przechadzała się korytarzami. Pod koniec swojego spaceru przechodziła obok pustego salonu, gdy odezwał się cichutki głosik:
 - Nikita-sama? - Indianka skamieniała i energicznie się odwróciła.
- Opacho?!